Gdy rano się obudziłam, obok leżał Andy..cudowny widok..
-heej..jak było na koncercie?- spytałam
-super, a na waszym?-
-teeż..-
dał mi buziaka..aww.
-co dziś robimy?-spytał po chwili
-możemy iść na spacer a wieczorem na impreze- odpowiedziałam z miną pełną entuzjazmu
-oki, znam świetne miejsce do którego możemy pojechać..-
-spoko tylko sie ubiore..-
-ok, czekam na dole- oznajmił znikając za drzwiami
zarzuciłam na siebie białą koszulkę na ramiączkach z pacyfką, krótkie spodenki z przyczepioną czarną bandanką. Do tego lekki make-up i japonki..gorąco dziś.
Wyszykowana zbiegłam na dół.
-to jak? jedziemy?-
-tak! i bierzemy Lori-
-ok-
-gdzie są inni?- zapytałam gdyż oprócz nas na dole nikogo nie było
-śpią jeszcze...imprezowaliśmy do późna-
-aha-
10 minut poźniej...
jechaliśmy przez jakieś wąskie polne dróżki aż do urwiska które prowadziło gdzieś do lasu..
w aucie grała nowa nuta BVB "In The End"
-jesteśmy- Andy zaparkował samochód na jakiejś polance
-w lesie?-
-tak, a teraz chodźmy dalej..-
poprowadził nas przez gęste zarośla aż do..roślinnej kotary?
przedarliśmy się przez ową kotarę a za nią ujrzałam...wodospad...
-jaki zajebisty!!-
-wiem, hehe. Często tu kiedyś przychodziłem-
Lori podreptała aby się napić wody, podążyliśmy za nią i usiedliśmy na trawie.
-bosko...- wzdychnęłam cicho upajając się dzwiękiem wodospadu
-wszystkiego najlepszego kochanie...- pocałował mnie
-ale..nie mam dzis urodzin..-
-wiem, dzis jest rocznica naszego poznania..pamiętasz?-
-oh..sorry..tak jasne że pamiętam..-
Posiedzieliśmy jeszcze dłuższą chwilę wspominając stare czasy...
Awwww...Andy jest prze słodki *.* czekam na kolejne notki ;)
OdpowiedzUsuń